środa, 8 kwietnia 2020

Reportaż na temat obecnej sytuacji w szkolnictwie specjalnym

Na stronie internetowej: niepełnosprawni.pl ukazał się reportaż pani Beaty Dązbłaż na temat obecnej sytuacji w szkolnictwie specjalnym. Przedstawiamy fragmenty opublikowanego reportażu, w którym wypowiadali się dyrekcja, nauczyciele, uczniowie i rodzice z naszego Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.
Nauka zdalna. Diabeł tkwi w szczegó... lnych potrzebach edukacyjnych
Autor: Beata Dązbłaż
Trudny czas pandemii COVID-19 to także szczególny czas egzaminu z kreatywności dla dyrektorów i nauczycieli szkół specjalnych czy ośrodków szkolno-wychowawczych dla uczniów z niepełnosprawnościami – a także dla nich samych i ich rodziców. Sprawdziliśmy, jak sobie radzą z wirtualnymi lekcjami poza szkolną klasą, w innej rzeczywistości, niż ta, którą tak dobrze znają.
MAŁO SPRZĘTU, KOŃCZY SIĘ INTERNET
Część rodziców ma problem z dostępem do szerokopasmowego internetu, który przy dużej objętości przesyłanych treści – filmów, obrazów – ma znaczenie. Częstym problemem w korzystaniu z internetu w komórce na abonament jest jego limit.
- Zauważamy, że przy końcu miesiąca dzieci mówią, że będą miały dostęp do internetu za 3-4 dni – mówi Barbara Bogacka-Galon, wicedyrektor w szkołach ponadpodstawowych w Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.
Szkoła pożyczyła laptopy dzieciom w miarę możliwości, jednak sprzętu jest za mało. W samych szkołach ponadpodstawowych jest 160 uczniów, w szkole podstawowej 70.
Nauczyciele ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Słabowidzących nr 8 im. dr Zofii Galewskiej w Warszawie pracują głównie na sprzęcie prywatnym, nie wszyscy mają kamery, a one są kluczowe, szczególnie przy zajęciach rewalidacyjnych.
- Konieczny jest także kontakt telefoniczny dziecka z nauczycielem, a to wiąże się z przekazaniem prywatnego kontaktu całej szkole – mówi Beata Kotowska, dyrektor stołecznego ośrodka. – Nie chodzi tu już nawet o koszty, a o ochronę prywatności. I choć nasi nauczyciele to robią, jednak bardzo przydałyby nam się telefony służbowe.
Część uczniów mieszkających na wsi nie ma w ogóle dostępu do internetu, w związku z czym nauczyciele wysyłają im materiały pocztą, a to wiąże się z dużym opóźnieniem. Dlatego tak ważny jest kontakt telefoniczny. Szkoła pomaga nawet w założeniu internetu, gdzie to jest możliwe, ale są też tacy rodzice, którzy nie umieją z niego korzystać, aby zalogować się do portalu LIBRUS, dziennika elektronicznego.
KREATYWNOŚĆ INFORMATYKA
Jacek Jarczyk, informatyk w Szkole Podstawowej w Zespole Szkół i Placówek „Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących” w Krakowie, korzysta z popularnej aplikacji Zoom.- Aby uczeń mógł tam zaistnieć, musi uruchomić pocztę elektroniczną, kliknąć link, wtedy program się rozpakowuje i zaczyna się uczestniczyć w lekcji – tłumaczy. – Uczniowie mają kilka programów w domu, np. udźwiękawiający system Windows, a osoby słabowidzące -program powiększający ekran, te programy są za darmo. Nagrywam filmy, jak można je pobrać, zainstalować i rozpakować, robię też instrukcję w Wordzie, zamieniam na PDF, ale też nagrywam dla uczniów film do tego, co jest w instrukcji. Jeśli uczeń sam nie da rady, proszę rodziców o pomoc.
Informatyk dodaje, że nie wszyscy uczniowie mogą uczestniczyć w lekcjach, nie wszyscy mają komputer, nie wszyscy dostęp do internetu.
- Jako szkoła pożyczaliśmy laptopy, ale to nie rozwiązuje całkiem problemu – podkreśla. – Wtedy działamy przez telefon komórkowy, WhatsAppa, Messengera. W klasach 6-8-osobowych zazwyczaj nie korzysta z lekcji jedna lub dwie osoby, i to właśnie z powodu braku komputera lub internetu. Czasami dziecko w trakcie lekcji jest z opiekunem, który nie ma dostępu do komputera. Wtedy instrukcję wysyłam rodzicom. Dużo zależy od tego, czy ktoś może dziecku pomóc. Samo wyszukanie czegoś na stronie, np. linku, wymaga od osoby niewidomej dużo więcej czasu, gdyż musi przeglądać wszystko linijka po
.MOŻNA DŁUŻEJ POSPAĆ
Wojciech Węgiel uczy się w trzeciej klasie szkoły zawodowej w krakowskim Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących.
- Najbardziej lubię zdalne lekcje WF-u, nauczyciel przysyła różne filmy, a ja powtarzam te ćwiczenia – opowiada. – Z zadaniami z polskiego jest różnie, najbardziej nie lubię, jak jest konkretne zadanie, bo nie umiem pisać skrótowo i zawsze się rozpisuję nie wiadomo, na ile. Z matematyką nie mam większych problemów, choć w zasadzie zawsze trafia się jedno zadanie, którego o własnych siłach nie mogę rozwiązać, ale reszta szła dobrze.
Docenia jeden plus wynikający z obecnej sytuacji – mianowicie: może dłużej pospać. Najtrudniejsza dla niego jest natomiast kumulacja materiałów przesyłanych od nauczycieli. Technicznie radzi sobie tak, że powiększa materiały za pomocą klawiszy.
- Sam portal LIBRUS jest bardzo kapryśny, czasami się zacina i trzeba długo czekać, a ja nie lubię czekać, co tu okłamywać – zaznacza. – Na pewno znajdą się perełki, które cierpliwie będą czekać, ale pewnie jest ich mało.
Brakuje mu internatu w Krakowie i relacji koleżeńskich, a także rozmów z ulubionymi nauczycielami.
ODPOWIEDŹ: NIKT
Wobec trudności z dostępem do sprzętu i internetu, wszystkie szkoły ucieszyły się z możliwości przystąpienia samorządów do programu „Zdalna szkoła”, ogłoszonego przez Ministerstwo Cyfryzacji, w ramach którego można wnioskować do Centrum Projektów Polska Cyfrowa o zakup laptopów, tabletów i dostępu do internetu. Sprzęt będzie przekazywany uczniom, którzy go nie posiadają.
Barbara Bogacka-Galon zauważa, że ważny jest także zakup licencji do różnych potrzebnych programów, np. udźwiękawiających, przekładających czarnodruk czy wersję elektroniczną na brajla. Podkreśla, że w przypadku jej placówki to nie tylko kwestia sprzętu, ale też specjalistycznych programów powiększających.
NIEOPISANY OBRAZEK I KONIEC WSPÓŁPRACY
W jakiejś części nauczyciele ośrodków są w stanie korzystać z portalu „Zdalne lekcje”, przygotowanego dla szkół przez MEN.
- W przypadku uczniów słabo widzących, nauczyciele częściowo korzystają z tego portalu, realizujemy taką samą podstawę programową, jak szkoły masowe – mówi Barbara Bogacka-Galon. – Jednak w przypadku ucznia niewidomego, gdy nie ma treści, a jest nieopisany obrazek, kończy się współpraca z takim portalem, w tym przypadku jest to trudne także dla słabowidzących.
Zaznacza, że niezwykle ważne dla jej uczniów jest wsparcie, dlatego nauczyciele poświęcają dużo więcej czasu obecnie na pracę indywidualną z nimi.
- Z każdym pracuje się inaczej, dlatego nauczyciele łączą się telefonicznie czy przez internet nie z całą klasą, ale z pojedynczym uczniem – mówi.
Jacek Jarczyk także podkreśla wagę pomocy, nie tylko nauczyciela, ale też i rodzica, jeśli ma taką możliwość.
NOWY PLAN DNIA
Patryk Dudek, widzący na jedno oko uczeń IV klasy technikum na kierunku technik prac biurowych w zespole krakowskich placówek na ul. Tynieckiej, podkreśla, że na początku zdalnej nauki najtrudniejszy był panujący chaos.
- Nie wiadomo było, jak to ma wyglądać – zaznacza. – Ale teraz to już się ułożyło. Nauczyciele przysyłają nam notatki, zadania, prace domowe, starają się wyjaśniać, jak coś należy zrobić, wrzucają filmiki, linki, przykłady. Jeśli mam pytanie czy czegoś nie rozumiem, to mam kontakt do każdego nauczyciela i możemy telefonicznie czy mailowo rozwiązać problem.
Dla niego zdalne lekcje nie są czymś wyjątkowo trudnym, jest dobrze zorganizowany.
- Czasami jest trudno z motywacją, musimy się przestawić jako osoby z niepełnosprawnością na nowy etap w życiu, musimy rozdzielić, kiedy zjemy śniadanie, pójdziemy na lekcje i na nowo poukładać sobie obowiązki – opowiada Patryk. – W pewnym sensie mamy komfort siedzenia w domu, nie możemy wielu rzeczy robić na zewnątrz. Układam sobie więc dzień tak, że np. o 15 odrabiam polski, o 18 matematykę, a na drugi dzień przesyłam to nauczycielowi. Zapisuję w kalendarzu, co kiedy mam zrobić i staram się pilnować ustaleń z nauczycielami. Możemy konsultować się z nimi według podziału godzin, choć są także dostępni poza nim. Jednak nie wyobrażam sobie, że o 22 mam dzwonić do nauczyciela, bo mi się przypomniało, że mam coś do zrobienia
NIE WSZYSTKO MOŻNA ZDALNIE
JEDNAK NIE WSZYSTKIEGO MOŻNA NAUCZYĆ SIĘ ZDALNIE. NA PEWNO OGROMNĄ TRUDNOŚCIĄ JEST PROWADZENIE ZDALNEJ REWALIDACJI.
- Na razie skupiamy się na podstawie programowej, a jeśli potrwa to dłużej niż do świąt, a myślę, że może się tak stać, to zabieramy się za rewalidację – mówi Beata Kotowska. – Na razie badamy potrzeby rodziców, ankietujemy ich, czy chcą, ile czasu są w stanie poświęcić na ćwiczenia rewalidacyjne z dzieckiem, jaka forma jest dla nich wygodniejsza. Rewalidację jest bardzo trudno realizować zdalnie.
Lucyna Zaleska, nauczycielka orientacji przestrzennej w Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie, potwierdza, że prowadzenie zajęć przez LIBRUSA nie jest możliwe.
- Wrzucam więc uczniom gotowe materiały, np. o psie przewodniku, opisy dostępnych dworców w Polsce, czyli teorię – zaznacza. – Jednak przy nauce orientacji przestrzennej musi być praktyka.
- Jak nauczyć dziecko niewidome wyplatania koszyków zdalnie? – pyta Barbara Bogacka-Galon. – Zdalne przekazanie wiedzy uczniowi niewidomemu w tym obszarze jest praktycznie niemożliwe. Nawet jeśli poprosimy, by ktoś wykonał zdjęcie tego, co uczeń wykonał, to jak poprawić jego błędy, jak nauczyć unikania złych nawyków, tu nie ma dobrej rady.
Zaznacza, że nie zawsze rodzic jest w stanie przekazać dziecku informacje od nauczyciela, pomijając problemy ze sprzętem.
- Jak pokazać dziecku wykonanie splotu na koszyku, gdy nie ma wikliny w domu, we wcześniejszych klasach nie ma odpowiedniego warsztatu w domu, wiklinę gdzieś trzeba moczyć – podkreśla. – Mamy ich przecież przygotować do wejścia na rynek pracy, a sama teoria tu nie wystarczy i nie da się też tego przekazać za pomocą filmu. Ucząc zawodu ogrodnika, nie da się posadzić drzewa i powiedzieć słabowidzącemu uczniowi: „obejrzyj film”. To jest po prostu niemożliwe.
CZY MATURA MA SENS?
Matury w obecnej sytuacji nie wyobraża sobie także Barbara Bogacka-Galon.
- Matura brajlem, z nauczycielem wspomagającym zdalnie, dla uczniów z niepełnosprawnością wzroku jest magią – mówi. – Wielu z uczniów przystępuje do egzaminu z nauczycielem wspomagającym, męczliwość oczu jest u nich na tyle duża, że potrzebują po jakimś czasie, by ktoś im czytał albo zapisywał odpowiedzi.
Według niej najlepszym rozwiązaniem byłoby przełożenie matur.
- Ale też pozostaje pytanie, co dalej, gdyż młodzież ma swoje plany na przyszłość, na studia – dodaje. – Nie ma dobrego rozwiązania, czekamy na te systemowe, które na równi pozwoliłyby im korzystać z edukacji tak, jak do tej pory.
Przypomina, że matura czy egzamin zawodowy dla jej uczniów są takie same, jak dla innych, kluczowa jest tylko kwestia ich dostosowania.
SĄ TEŻ DOBRE STRONY
Beata Ingram jest niewidomą nauczycielką w Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie. Uczy języka niemieckiego i w tym przypadku zdalna edukacja nie jest dla niej wyzwaniem ani nowością, bo robiła to już wcześniej. Jednak przy drugim jej przedmiocie – techniki brajlowskie – wymaga to już znacznie więcej kreatywności i czasu na przygotowanie.
- To też kwestia wprawy, bo na początku poświęcałam więcej czasu na wyszukanie materiałów, teraz idzie mi to szybciej – przyznaje. – To też kwestia organizacji pracy, założyłam sobie tabelę z rodzajem kontaktu i czasem kontaktu z danym uczniem – to pozwoliło mi na usystematyzowanie pracy. Teraz już wiem, czego które dziecko potrzebuje i jest łatwiej. Najlepsze są też najprostsze metody kontaktu – przez Skype’a, WhatsAppa, Messengera, telefon. Szukam takiej formy kontaktu, która będzie wygodna dla obu stron, aby jak najmniej angażować rodziców. Przez Skype’a można połączyć się zdalnie z uczniem. Dodatkowo poprzez program udźwiękawiający możemy też widzieć, kontrolować swoje pulpity.
Beata Ingram wychodzi z założenia, że sytuacja nauki zdalnej, wymuszona epidemią koronawirusa, jest wyzwaniem, ale jak mówi, nie pierwszym w jej 23-letnim doświadczeniu pedagogicznym.
- Było trudniej, gdy straciłam wzrok, ale przecież nie żyjemy na bezludnej wyspie, zawsze można kogoś zapytać, to kwestia naszego nastawienia – zaznacza.
Zauważa też dobre strony obecnej sytuacji.
- Mamy może więcej czasu, żeby porozmawiać z uczniami na różne tematy, np. chociażby o zwyczajach świątecznych w różnych krajach, ale też o ich emocjach związanych z tym, co się teraz dzieje – mówi. – W szkolnej codzienności gonimy z podstawą programową, różnymi sprawami, których teraz jest mniej. Rodzice komunikują, że dzieci, słuchając wiadomości, siłą rzeczy boją się. Ważne jest, by je uspokoić. W zeszłym tygodniu jedna dziewczynka dzwoniła do mnie trzy razy, by porozmawiać. I ja to przyjmuję, wyszłam z założenia, że nic na siłę. Z inną uczennicą piszemy odezwę na wzór tych historycznych, do jej rówieśników, aby zostali w domu. Sprawia jej to niezwykłą frajdę. Przy tym uczy się pisać poprawnie, bo straciła wzrok, a dotychczas nie pisała i nie czytała brajlem. Z kolei mama ucznia z niepełnosprawnością intelektualną zadzwoniła do mnie z prośbą, czy mogę z nim poprowadzić zajęcia przez WhatsAppa. Zrobiłam to i on nie chciał się rozłączyć, przeciągał zajęcia i jeszcze chciał coś robić.
Beata Ingram podkreśla, że dla dzieci z niepełnosprawnością sprzężoną taka nauka jest na pewno większym wyzwaniem. Podobnie, jak dla mniejszych dzieci z niepełnosprawnością, które, tak jak ich pełnosprawni rówieśnicy, potrzebują pomocy dorosłego. Starsze dzieci samodzielnie obsługują komputer, lubią to. Nauczycielka przyznaje jednak, że taka nauka sprawia jej przyjemność i daje poczucie sensownego działania.
- Jest to wyzwanie, a to zawsze coś nowego – zaznacza.
Zauważa także, że wciąż zmienia się kwestia dostępności dla niej, jako niewidomego nauczyciela, samego dziennika elektronicznego LIBRUS, już teraz jest bardziej dostępny, niż jeszcze kilka dni temu.
ŻEBY SYN NIE ZAMKNĄŁ SIĘ W SOBIE
Artur Jachimczyk jest niewidomym uczniem z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności intelektualnej VIII klasy w krakowskim ośrodku na ul. Tynieckiej. Miał nauczanie indywidualne w internacie, teraz uczy się w domu.
- Nauczyciele dzwonią do mnie i prowadzą ze mną lekcje – tłumaczy.
Najbardziej lubi uczyć się za pomocą tabletu.
- Syn stracił wzrok dwa lata temu, wciąż jest w procesie przystosowywania się do nowej sytuacji, mało korzysta z internetu, nie pisze brajlem, dopiero się wszystkiego uczy – dodaje Dorota Jachimczyk, mama Artura. – Teraz chce być bardzo samodzielny, jeśli chodzi o kontakt z nauczycielami, sam chce odbierać wiadomości. Pomagam mu głównie przy matematyce. Nauczyciele robią wszystko, żeby odnalazł się w nowej sytuacji. Dla nas nie zmieniło się tak wiele, mieszkamy na wsi, mamy podwórko, na które można wyjść, tak żyjemy zawsze. Obawiam się jedynie, żeby syn – gdy ma teraz ograniczony kontakt z rówieśnikami – nie zamknął się w sobie, w domu, w którym bardzo lubi przebywać – dzieli się obawą, która w tych dniach towarzyszy niejednemu rodzicowi dziecka z niepełnosprawnością.
Cały artykuł jest dostępny pod adresem:

Życzymy miłej środy!
Koordynatorzy projektu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz